Elias Jaffe wspomina: „Mój przyjaciel został wysłany do Australii na statku »Dunera«”. W tym jednym zdaniu zawiera się kolejna tragiczna historia żydowskiego losu czasów wojny; do dziś w Anglii i Australii wstydliwie przemilczane, spychane w zbiorową niepamięć dzieje „Dunera Boys”, blisko dwóch tysięcy żydowskich chłopców i mężczyzn, którzy, co prawda, uciekli spod łopaty nazistowskiej kostuchy, ale dostali się w tryby bezmyślnej, biurokratycznej machiny rządu Jego Królewskiej Mości. Często płacąc za to życiem lub życiem w poniżeniu. I ta historia ma swoje gdańskie wątki.
Rok po wybuchu wojny władze brytyjskie obawiając się inwazji z kontynentu i podejrzewając, że wśród niemieckich uchodźców na Wyspach znajduje się wielu hitlerowskich szpiegów aresztowały ponad 75 tysięcy Żydów, którzy schronili się w Wielkiej Brytanii. 10 lipca 1940 roku, na statku HMT „Dunera”, z Anglii deportowano do Australii 2 542 osoby uznane za „wrogich cudzoziemców”. Wśród nich blisko pięciuset niemieckich i włoskich jeńców wojennych oraz 2 036 żydowskich chłopców i mężczyzn (w wieku od 16 do 60 lat) z Niemiec, Austrii, Gdańska i innych krajów europejskich. Wśród nich również niedawnych uczestników Kindertransportów. Jednym z nich był przyjaciel Eliasa Jaffe, Siegmund Lewinsohn, jak i on uczestnik trzeciego gdańskiego Kindertransportu z 10 lipca 1939 roku (patrz. foto na str.).
Statek mógł zabrać na pokład maksymalnie 1 500 pasażerów (łącznie z załogą). Podróż do Australii trwała 57 dni w fatalnych warunkach sanitarnych i higienicznych, bez dostatecznej opieki medycznej, ze skandalicznym wyżywieniem. Dochodziło do licznych, krwawych zatargów między żydowskimi uciekinierami, a żołnierzami niemieckimi oraz szykan ze strony 309 słabo wyszkolonych, ale wyraźnie wrogo nastawionych strażników brytyjskich. Więźniów bito, zmuszano do wykonywania poniżających prac na pokładzie, głodzono i okradano. W czasie rejsu doszło do kilku niewyjaśnionych zabójstw Żydów, popełnionych bądź przez niemieckich jeńców, bądź przez angielskich lub australijskich żołnierzy.
Aresztowani Żydzi umieszczeni zostali w dwóch obozach o zaostrzonym reżimie w Hay (Nowa Południowa Walia) i Tatura (Victoria
). Dopiero w roku 1942 Anglia uznała całą akcję za „ubolewania godny błąd” i wszystkich bezpodstawnie aresztowanych zwolniła. Siegmund Lewinsohn wstąpił do armii australijskiej i, jak wielu spośród „Dunera Boys”, walczył z Niemcami. O rejsie nie mówią inaczej, jak „Dunera Hell”, a o statku „hell ship” – „piekło Dunery” i „piekielny statek”.
Dzi
Dzieci z gdańskiego pomnika to te same postaci, które Frank Meisler wyrzeźbił na pomniku w Londynie, gdzie był punkt docelowy kindertransportów. Na uroczystość odsłonięcia pomnika w 2009 przyjechali uczestnicy transportów, wyjeżdżających z Gdańska (Fot. Dominik Werner / AG)
Transport, którego nie było
Równolegle z przygotowaniami do pierwszego Kindertransportu organizowano wyjazd drugiej grupy dzieci do Londynu. Przebywający w Londynie Ernst Berent i Julius Becker otrzymali od German Jewish Aid Committee i World Movement for Care of Children Coming from Germany wstępne przyrzeczenie przyjęcia na Wyspach Brytyjskich kolejnej setki dzieci z Gdańska. Przy Targu Siennym 6, nowej siedzibie biur Gminy Synagogalnej, skompletowano listę dzieci do drugiego transportu. Powstała ona już pod koniec lutego. Do „II. Transport nach England” zakwalifikowano 94 dzieci (trzydzieści cztery dziewczynki i sześćdziesięciu chłopców). Analizując listę (jej kopię otrzymaliśmy z Illinois Holocaust Museum and Education Center w Skokie, USA) widzimy, że większość dzieci pochodziła z rodzin tzw. Ost-Juden, świeżej daty emigrantów z Europy Wschodniej, a dokładniej: z rodzin Żydów polskich. Dzieci, jako miejsce urodzenia podany mają Gdańsk, rzadko Łódź lub inne polskie miasto, a w wyjątkowych przypadkach takie miasta jak Wiedeń, czy Görlitz. Ich rodzice zaś pochodzili z Łodzi, Białegostoku, Warszawy, Grodna, Wilna, Berdyczowa, Kalisza, Nieszawy, Stanisławowa oraz w pojedynczych wypadkach z Kartuz i Tucholi. Znakomita większość dzieci nie mogła pochwalić się żadną przynależnością państwową, były „Staatenlos”, bezpaństwowcami (jak większość Żydów gdańskich w owym czasie), status niektórych określony został, jako „niewyjaśniony”, niespełna dwadzieścioro legitymowało się obywatelstwem gdańskim, a kilkoro niemieckim.
Korespondencja na temat wysłania drugiego Kindertransportu trwała między Gminą Synagogalną w Gdańsku, a oboma londyńskimi organizacjami oraz między Berentem i Beckerem, a Gdańskiem przez cały luty. Niestety pod koniec miesiąca dotarło do Gdańska pismo, które przekreśliło wszelkie nadzieje na wyjazd dzieci:
„Szanowni Panowie, z przykrością zawiadamiamy, iż znajdujemy się w takim położeniu, w którym nie jesteśmy niestety w stanie wypełnić waszej prośby. Nie uzyskaliśmy zgody Rządu Brytyjskiego (Foreign Office) na przyjęcie kolejnej grupy dzieci. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by okazać naszą pomoc, musimy jednak przeprowadzać nasze akcje zgodnie z wytycznymi określonymi przez Rząd Brytyjski”. Kindertransport „94” nie doszedł do skutku.
Przeglądając listy kolejnych transportów dzieci, które wyruszyły z Gdańska do Londynu, znajdujemy na nich nazwiska tylko trzynaściorga dzieci z poprzedniej listy. Pozostałe dzieci musiały zostać w Gdańsku licząc, wraz z rodzicami, na łut szczęścia, który pozwoli im wyrwać się z nazistowskiej matni. Jak wiemy nie wszystkim to się udało.
Ci sami Anglicy nie chcieli wpuścić do ówczesnej Palestyny setek tysięcy Żydów m.in. z Polski, chcących ratować się przed Holokaustem. Robiono wyjątek jedynie dla tych, którzy mogli wykazać się posiadaniem 1000 funtów (suma wówczas niebotyczna). Tym samym Angole skazali ich na śmierć.
Jak widzimy na dokumencie po lewej stronie, ta dziewczynka w ostatniej chwili wyjechała z Niemiec, co uratowało jej życiProsze zapoznac sie z tym art.
Żydowskie dzieci (raczej już młodzież conajmniej maturalna) schodzą po trapie polskiego statku na angielski ląd – luty 1939 roku.
http://www.shzmykwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=96:kindertransporty-czyli-ratunek-dla-ydowskich-dzieci-wobec-nadchodzcej-wojny-w-1939-roku&catid=4:aktualnosci&Itemid=4
Ale, że jesteśmy “tu i teraz”, czyli we współczesnej Polsce, więc pojawiła sie akcja protestu przeciw gdańskiemu pomnikowi Kindertransportów. A to, że za drogi, a to że żydowski, a nie polski, a to, że już za dużo w Polsce pomników ofiar nazizmu…
Niestety nie wybraliśmy sobie miejsca urodzenia, nie mieliśmy wpływu na wydarzenia przed naszym narodzeniem, ani na przebieg granic w Europie. Ale mamy możliwość i obowiązek ostrzegania przed zbrodniarzami oraz działania “L’Chaim”, czyli dla życia, naszego i przyszłych pokoleń. Dla życia w pokoju i tolerancji: wyznaniowej, narodowościowej i rasowej.
Musimy sami pamiętać i kolejnym pokoleniom uświadamiać, że mamy obowiązek pamiętania o milionach okrutnie zamordowanych ludzi w tej części Europy, gdzie żyjemy. Nie wolno nam ulegać złu zapomnienia tej tragedii, bo to byłoby zwycięstwem właśnie zbrodniczego nazizmu i dlatego na tej ziemi musi być dużo pomników ofiar zbrodni wojennych.
Izrael Szejman, 20 IX 2011.
.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz