Jest grudzień 1875 r. pojawia się w Warszawie,
przyjęto go z chłodną obojętnością. Rodowity Rosjanin, do tego w
generalskim mundurze – stanowczo nie był dla
Polaków pożądaną rekomendacją. Po jakiś
czasie prezydent Sokrates Starynkiewicz staje się jedną z najbardziej szanowanych
i popularnych postaci w Warszawie. B.Prus nazwał Styrankiewicza
człowiekiem Honoru .Była to powszechna opinia . Dżuma
na ratunek
Gdy Wraszawiak miał do załatwienia „pilne interesa” na
mieście, przywoływał dorożkę. W ówczesnej Warszawie była ona podstawowym
środkiem komunikacji. W tym czasie mieszkańcy Berlina i Wiednia lada
moment mieli przesiąść się z tramwajów konnych do elektrycznych,
a londyńczycy – jako pierwsi na świecie – już od lat jeździli metrem.
Warszawa,
w której bujnie kwitło życie umysłowe, kulturalne i towarzyskie,
która przyjmowała sławnych europejskich artystów, gdzie teatry były zawsze
pełne, a restauracje pustoszały dopiero nad ranem, ta właśnie Warszawa,
snobująca się na Paryż Północy, pod względem miejskich udogodnień, warunków
sanitarnych, estetyki, ciągnęła się w ogonie Europy. Jezdnie brukowane
kocimi łbami, błoto na ulicach, wieczorami egipskie ciemności. I okropne,
cuchnące rynsztoki… Nieszczelnymi kanałami nieczystości płynęły do Wisły .Warszawa, snobująca się na Paryżem
Północy, pod
względem miejskich udogodnień, warunków sanitarnych, estetyki, ciągnęła się
w ogonie Europy. Jezdnie brukowane kocimi łbami, błoto na ulicach,
wieczorami egipskie ciemności. I okropne, cuchnące rynsztoki…
Nieszczelnymi kanałami nieczystości odprowadzane były do Wisły i wypływały
niedaleko miejsca, gdzie pobierał wodę miejski wodociąg. Wody zresztą było
o wiele za mało w stosunku do potrzeb miasta, nie mówiąc już
o jej fatalnej jakości..odprowadzane były do Wisły i wypływały
niedaleko miejsca, gdzie pobierał wodę miejski wodociąg. Wody zresztą było
o wiele za mało w stosunku do potrzeb miasta, nie mówiąc już
o jej fatalnej jakości. Jak zwykle u nas prywata bierze góre nad
wartościami społecznymi . Starynkiewicz
postanowił rozpocząć modernizację Warszawy od wprowadzenia kanalizacji
i rozbudowy sieci wodociągowej. Dżuma na
ratunek
Ale najpierw trzeba było uzyskać zgodę
odpowiednich czynników w Petersburgu, co wymagało nie lada starań. Zarząd
miasta zamówił wstępny projekt u Williama Lindleya, angielskiego
inżyniera, który kanalizował już Hamburg i Frankfurt i miał opinię
jednego z najlepszych specjalistów w Europie. Gdy projekt kanalizacji
był gotowy, Starynkiewicz uznał za stosowne poddać go publicznej dyskusji.
I ściągnął na siebie lawinę. Teoretycznie wszyscy byli za kanalizacją,
lecz gdy doszło do konkretów, jak zwykle wzięły górę prywatne interesy..
Lindley planował z wyobraźnią. Warszawa liczyła wówczas ok. 300 tys.
Mieszkańców. Z wyobraznią zaprojektował
kanalizację dla miasta półmilionowego. Podrażało to koszty, lecz w dalszej
perspektywie okazało się opłacalne, co doceniły następne pokolenia. Był to
wszakże wygodny pretekst, by zarzucić prezydentowi rozrzutność. Głośne protesty
podnieśli właściciele kamienic, gdy dowiedzieli się, że będą musieli przyłączać
instalacje na własny koszt. Padły wtedy argumenty o świętym prawie
własności, rzekomej szkodliwości domowych klozetów dla zdrowia domowników,
o stratach dla okolicznych rolników, wykorzystujących warszawskie nieczystości
do nawożenia pól. Spory
dotarły do Krakwo gdzie wydano broszurę,,Warszawa jako narzędzie judaizmu i
szarlatanerii w celu zniszczenia polskiego rolnictwa i wytępienia ludności
słowiańskiej z nad Wisły „
Po
uwzględnieniu merytorycznych uwag i wprowadzeniu poprawek projekt
przesłano do Petersburga w celu zatwierdzenia. Tam utknął na dobre dwa
lata. Sprawa była delikatna: Petersburg także zamierzał wprowadzić kanalizację
i pertraktował w tej sprawie z Lindleyem. Z jakiej racji
stolicę imperium miała wyprzedzić peryferyjna Warszawa? Prezydentowi
antyszambrującemu u petersburskich dygnitarzy z nieoczekiwaną pomocą
przyszła dżuma, która wybuchła w Wietlance, w guberni astrachańskiej,
wywołując popłoch w Europie. Wprawdzie Warszawę od Wietlanki dzieliła
spora odległość, lecz warunki do wybuchu epidemii miała znakomite. Projekt
Lindleya został przyklepany. Zgodnie z umową zawartą z magistratem
realizował go w imieniu ojca najstarszy syn Lindleya, William Heerlein,
a potem kolejno jego dwaj bracia. Prace zakończono w 1904 r.
przyłączeniem do kanalizacji Powiśla. Kanalizacja pochłaniała prezydentowi najwięcej czasu i energii, nie
przesłaniała mu innych problemów.
W 1880 r. magistrat zawarł umowę
z Belgijskim Towarzystwem Tramwajów Konnych w sprawie stworzenia
sieci tramwajowej. W ciągu ośmiu lat powstało kilkanaście linii.
Warszawiacy bardzo sobie chwalili ten nowy środek lokomocji. Latem tramwaje
kursowały co pięć minut, zimą co osiem. Ze względu na powszechny analfabetyzm
tablice nie miały numerów, lecz były oznaczane kolorami. Poprawiło się oświetlenie ulic,
powołane zostało Towarzystwo Asenizacyjne do wywożenia nieczystości, stopniowo
poszerzano i brukowano ulice, zastępując kocie łby granitową kostką,
później zaczęto także stosować nawierzchnie betonowe.
W 1884 r.
zainstalowano linie telefoniczne. Estetyka Warszawy zyskała dzięki nowym
terenom zielonym. Duża była w tym zasługa działającego przy magistracie
obywatelskiego Komitetu Opieki nad Plantacjami. Na placu Ujazdowskim, gdzie
odbywały się zabawy ludowe (Prus upamiętnił to w „Lalce”), urządzono park.
Wzdłuż ulic wyrastały szpalery drzew, wokół powstawały kwietniki
i skwerki. „pełniący obowiązki prezydenta”.
I taki pozostał przez 17 lat. Opuścił urząd, ale nie opuścił Warszawy.
Nadal żył jej sprawami. Pozostawał w kontakcie z zarządem miasta
i ze swym następcą Nikołajem Bibikowem. Regularnie się spotykał
z Lindleyem, który mu zdawał relacje z postępu robót kanalizacyjnych.
Zabierał głos w sprawach miasta, uczestniczył w różnych gremiach.
Jego mieszkanie przy ul. Rysiej 5 stało dla wszystkich otworem.
W Warszawie mówiono, że jest prezydentem bez urzędu. Zmarł 23 sierpnia
1902 r. Rzadko kiedy Warszawa żegnała zmarłego z takimi honorami
i z tak szczerym żalem. O wspaniałą oprawę pogrzebu postarały
się zarówno rosyjskie władze, jak i przedstawiciele polskiego
społeczeństwa. Zgodnie ze swym życzeniem został pochowany na cmentarzu
prawosławnym na Woli. Odprowadzały go tłumy ludzi – Polaków i Rosjan.
Czy my potrafimy to uszanować nie RUSOFOBIA oszołomów od 30 lat III RP ma głos .
W III RP cenzura Rusofobów chciała wymazać -Co zostało z dziedzictwa „naszego prezydenta”, jak Sokratesa Starynkiewicza nazywała warszawska prasa, pomimo ustawicznych interwencji cenzury? Ta cenzura jest widoczna dzisiaj w III RP
Czy Warszawiacy wiedza kto jest ojcem hali Mirowskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz