Sądy doraźne w II RP. Setki ludzi rozstrzelano bez aktu oskarżenia, prawa do apelacji i uczciwego procesu
Pokazujemy II RP skrywaną przez PRAWICOWYCH OSZOŁOMÓW -Sądy doraźne w II RP. Setki ludzi rozstrzelano bez aktu oskarżenia, prawa do apelacji i uczciwego procesu Poza „zwyczajnymi” sądami w przedwojennej Polsce działały też sądy doraźne. Proces trwał w nich kilka godzin, nie było potrzeba aktu oskarżenia, a w zdecydowanej większości przypadków jedynym wyrokiem była śmierć. Wyrok wykonywano natychmiast, bez prawa do apelacji.📷Miejsce straceń w cytadeli warszawskiej JEDEN WYROK Uniewinnienie albo śmierć p/s TO BYŁA WSPANIAŁA DEMOKRATYCZNA POLSKA MIODEM I MLEKIEM PŁYNĄCA Poza nielicznymi i raczej nieistotnymi wyjątkami postępowanie doraźne w sprawach o ciężkie przestępstwa mogło się skończyć tylko na dwa sposoby. Albo oskarżony był uniewinniany, albo skazywano go na śmierć przez rozstrzelanie. I to nawet za te czyny, które przed normalnym sądem byłyby zagrożone wyłącznie karą kilkuletniego więzienia. Okoliczności łagodzących nie wolno było uwzględniać, chyba że te były „nader ważne”. A ponieważ to określenie niewiele mówiło sędziom, ci woleli nie uwzględniać ich nigdy. Rozstrzelanie najpóźniej po 24 godzinach
Miejsce straceń Niechlubny wyjątek w skali Europy
Szaleńczy paradoks stanowił, że za najcięższe zbrodnie sądzono ekspresowo, pobieżnie i bez nadzoru, podczas gdy sprawcy drobnych naruszeń mogli liczyć na procesy skrupulatne i na wieloletnią ścieżkę odwołań.
Ponury bilans
Niezależnie od protestów sądy doraźne działały przez zdecydowaną większość epoki międzywojennej: od 1918 do 1927 roku, a następnie od 1931 do 1934. Tylko do 1922 roku skazały na śmierć przeszło 500 osób. W latach 1931-1934 – ponad 250.
Setki osób straciły jednak życie po procesie trwającym parę godzin, bez prawa do odwołania i faktycznej obrony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz