czwartek, 2 czerwca 2022

Antykomunizm drogą do rehabilitacji faszyzmu ....

 


Doskonała analiza historii antykomunizmu.
Takie były początki PRL
https://www.youtube.com/watch?v=QGeDctMSLww

Napisałem tekst na Sputnik pt:
Antykomunizm drogą do rehabilitacji faszyzmu
Komunizm i faszyzm to idee, które leżą po przeciwnych biegunach wszystkich politycznych poglądów. I to komunizm jedynie skutecznie faszyzm powstrzymywał i zwalczał.
Po upadku Związku Radzieckiego i systemu realnego socjalizmu w krajach Europy Wschodniej, nowe elity sukcesywnie rok po roku niszczyły wszystko co wiązało się z lewicą, a szczególnie z komunizmem. Powodów jest wiele, ale by faszyzm mógł wyjść z cienia, do tego cienia należało zapędzić komunizm. I to się rok po roku w Polsce czy krajach bałtyckich działo. Faszyzm odradza się też tam gdzie powstał, w swoim mateczniku na Zachodzie.

https://gazda110.blogspot.com/2019/02/nie-byo-w-prl-komuny.html

Niewinne początki
Bezpośrednio po „okrągłym stole”, powstał rząd premiera Mazowieckiego, który komunistycznym nie był, ale i też nie można było go nazwać antykomunistycznym. Mazowiecki ogłosił wtedy politykę „grubej kreski”. Typowo antykomunistycznej retoryki jeszcze nie było poza ugrupowaniami prawicy, które powstały po rozpadzie Komitetu Obywatelskiego. Czasy PRL owszem były krytykowane, ale przede wszystkim z punktu widzenia ekonomii, bo przecież centralne planowanie zastępowano właśnie wolnorynkowymi pomysłami Balcerowicza. Dwa lata później, gdy zaczęły się wojny w obozie solidarnościowym w czasach rządów prawicy z premierem Olszewskim na czele, władza przestała już być niekomunistyczną, ale stawała się coraz bardziej antykomunistyczną. Coraz głośniej mówiono o potrzebie dekomunizacji i lustracji. Skończyło się to listą Maciarewicza i upadkiem rządu Olszewskiego. Wtedy jeszcze się nie udało. W następnych wyborach do władzy wróciła „komuna”, która oczywiście już żadną komuną nie była. Prawicowa opozycja ochrzciła więc ją mianem – postkomuny. Rządy SLD-PSL właśnie przez pryzmat tej „komuny” były przede wszystkim krytykowane. Dekomunizacja pozostawała jednak pustym hasłem. Owszem zmieniono nazwy kilku ulic i zdemontowano pomnik Dzierżyńskiego. Ale to wszystko. Gdy w kolejnych wyborach do władzy wróciła prawica temat dekomunizacji wrócił z jeszcze większą siłą. To wtedy nas łamach Wyborczej Ewa Milewicz napisała: „SLD mniej wolno, bo po szkarlatynie, ciężkiej chorobie, jaką była PRL, obowiązuje kwarantanna”. Uchwalono też ustawę o lustracji czym rozpoczęto polowanie na czarownice i wojnę na teczki w poszukiwaniu ubeków i ich informatorów. Powołano do życia również instytucję policji historycznej, pod nazwą – Instytut Pamięci Narodowej, który niemal od momentu swego powstania zaczął się zajmować niszczeniem pamięci historycznej Polaków i zastępowaniem jej inną alternatywną historią. Nad zmianą naszej świadomości zaczęły pracować wszystkie instytucje państwowe. Powstały nowe zakłamane już podręczniki szkolne do nauki historii, wiele różnych fundacji, instytutów walczących z „komuną”. W wojnę o zmianę naszej pamięci i świadomości włączyło się też większość mediów.
Droga do zrównania komunizmu i faszyzmu
W 1997 roku za rządów AWS wprowadzono do kodeksu karnego „zakaz propagowania faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego”. Zakazano też propagowania symboliki faszystowskiej i komunistycznej. Wtedy jednak to faszyzm był ujęty expressis verbis, a komunizm na zasadzie wykładni mieścił się pod hasłem „inny ustrój totalitarny”. Dziesięć lat później, po latach zażarcie uprawianej antykomunistycznej propagandy, za kolejnych prawicowych rządów, tym razem już Prawa i Sprawiedliwości, w uchwalonej ustawie dekomunizacyjnej proporcje już całkowicie odwrócono. Ustawa mówi: „o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej”. Przygotowywany latami ordynarnej propagandy grunt pod próby całkowitego zaprzeczenia naszej historii, zaowocował tym, że to teraz faszyzm jedynie na drodze wykładni, można podciągnąć pod pojęcie „innego ustroju totalitarnego”. Można ale przecież nie trzeba. To zależy od tego kto interpretuje przepis i jaka jest w danym czasie polityka stosowania prawa. Tym sposobem PiS rozpoczął wojnę z pomnikami czy patronami ulic w polskich miastach. W oficjalnej polityce historycznej dokonały się już poważne zmiany. Gdy nadchodziła kolejna rocznica wybuchu wojny, przestano na uroczystości zapraszać Rosjan. 1 września zaczął schodzić na plan dalszy, bo przecież napadł na nas wtedy tylko jakiś „inny totalitaryzm”, a wszędzie zaczęto eksponować datę 17 września, czyli wkroczenia do Polski Armii Czerwonej i „nożu w plecy” jaki ta armia nam wbiła. Pojawiła się mocno promowana teoria „dwóch wrogów”, a tym najgorszym był oczywiście ten „bolszewicki”. Temat Niemiec w historii wojny pojawiał się tylko w momentach, gdy PiS próbował od Niemiec wyciągnąć reparacje wojenne. Do czasów rządów PiS cały czas świętem, choć nieszczególnie już obchodzonym, pozostawał nadal 9 maja, jako Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności. Zaraz po dojściu do władzy PiS to święto, obchodzone w Polsce od 1945 roku, zlikwidował. Wzorem państw zachodnich, święto przeniósł na datę 8 maja jako Narodowy Dzień Zwycięstwa. Słowo wolność zostało usunięte. W polityce historycznej przecież narzucano nam pogląd, że nie odzyskaliśmy w 1945 roku wolności, ale jedno niemieckie zniewolenie zostało zastąpione drugim „jeszcze gorszym”, bo sowieckim. Wszystko to otworzyło drogę do niemal bezproblemowego, bo mało kto już protestował, bezprecedensowego niszczenia pomników stawianych w Polsce naszym wyzwolicielom. IPN sporządził listy obiektów do likwidacji i administracyjnymi metodami zmuszał samorządy do wykonania swoich poleceń. Na pierwszy cel poszły te związane z Armią Radziecką. Ale przecież nie tylko. Z polskimi nazwami i pomnikami było trochę trudniej. Udało się jeszcze obronić w Warszawie ulicę Dąbrowszczaków, Stefana Okrzei a nawet Armii Ludowej, którą pisowski wojewoda ponad głową samorządu autorytarnie zmienił na aleję Lecha Kaczyńskiego. Myli się ten kto myśli, że to na trwałe. Przyjdą kolejne fale dekomunizacji, tym łatwiej, że społeczeństwo stało się na to coraz bardziej obojętne. Lata antykomunistycznej propagandy dosyć trwale zmieniły naszą pamięć i świadomość niestety. Nie ma żadnej liczącej się siły politycznej, która mogłaby i chciała się temu przeciwstawić. Dawni postkomuniści stali się antykomunistami o gorliwości chińskich hunwejbinów.
Po co to wszystko?
Jerzy Giedroyć w końcu lat 90’ przestrzegał pisząc – „Wszyscy ci politycy i dziennikarze polscy, którzy potępiają w czambuł Jałtę i Poczdam, którzy wypowiadają się tak, jak gdyby chcieli retrospektywnie wyprowadzić Polskę z koalicji antyhitlerowskiej, którzy zapominają, albo nie wiedzą, że udział w tej koalicji jest jedynym tytułem Polski do jej obecnych granic, którzy podważają ciągłość istnienia państwa polskiego w różnych formach ustrojowych i z różnym zakresem suwerenności i którzy w antykomunistycznym ferworze gotowi są oskarżać „władzę ludową” również o zbrodnie, jakich nie popełniła […] wszyscy oni działają na szkodę Polski, gdyż tworzą wrażenie, że nie uznają powojennego porządku europejskiego. To oni, z ustami pełnymi „narodowych” frazesów, są dziś jedyną siłą prawdziwie antypolską (Polska, Niemcy: co dalej?, „Kultura” 1998 nr 9).
Na nic niestety te ostrzeżenia się nie zdały. Nowa władza, odrzucając PRL, swe korzenie znalazła w sanacyjnej Polsce. Okres Polski Ludowej uznaje za nie były, za czas, w którym Polska była jakąś czarną dziurą. Swój rodowód odnajduje w tym czasie w leśnych bandach, których członków zaczęła czcić jako „żołnierzy wyklętych”. Ustanowiła nawet związane z nimi święto - Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, obchodzone corocznie 1 marca, poświęcone upamiętnieniu żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia. Pewne tabu zostało już przełamane. Premier Mazowiecki w 2018 roku złożył kwiaty w Monachium na grobach członków kolaborującej z Niemcami Brygady Świętokrzyskiej. Na razie nie odwiedził jeszcze grobu Stepana Bandery, który też stoi na tym samym cmentarzu. Może za rok już tak? Na obchodach upamiętniających powstanie „Brygady Świętokrzyskiej” ustami swego przedstawiciela, władza nazwała ich „pierwszymi żołnierzami NATO”. Co nie dziwi, bo już na rok przed przystąpieniem Polski do NATO w 1998 roku, ówczesny premier, Jerzy Buzek, przemawiając w Brukseli mówił: „w sierpniu 1980 Solidarność rzuciła hasło: Polska do NATO!”. Cała historia, ta starsza i ta całkiem niedawna jest fałszowana i pisana w III RP na nowo. Kończą już jej ostatni rozdziały.
Dzieje się tak nie tylko u nas, ale tym bardziej na Ukrainie czy w państwach bałtyckich. Tam szczególnie widoczne jest w ostatnich latach, połączenie antykomunizmu z rehabilitacją faszyzmu. Na Ukrainie jest to na nowo rozkwitły kult SS-Galizien czy kolaborującej z Niemcami Ukraińskiej Powstańczej Armii. Na Łotwie z udziałem władz miejskich i polityków organizowane są marsze weteranów SS w rocznice powstania kolaboracyjnych formacji łotewskich. Obecna sytuacja związana z wydarzeniami na Ukrainie przyśpieszyła tylko ten proces. W Rydze uchwalono właśnie zniesienie pomnika radzieckich wyzwolicieli miasta. Czy w następnym etapie stanie tam pomnik Łotewskiego Legionu Waffen SS? Byłoby to całkowicie logiczne i konsekwentne. Kwiaty składane w tym roku ostatni już raz pod pomnikiem Wyzwolicieli Rygi, były usuwane spychaczami. Marsze weteranów SS, a raczej już ich pogrobowców odbywają się zaś bez żadnych przeszkód. Nadchodzą trudne czasy. Proces tylko przyśpieszył i połączył się z masową już likwidacją pamięci o radzieckiej przeszłości. Teraz na scenę, na której już nie ma jego największego krytyka, komunizmu, triumfalnie może wkroczyć faszyzm. Przecież nie chodzi tylko o symbole. W Europie Zachodniej restauracja faszyzmu nie jest tak ostentacyjna jak na Ukrainie. Odbywa się to bez szczególnego odwołania do faszystowskiej symboliki. Nie tak bezczelnie. Ale ważniejsze są treści niż symbole. Wraca niebezpieczne zjawisko szowinizmu, tym razem pod postacią rusofobii, gdzie Żydów zastępują Rosjanie, wraca cenzura, wraca militaryzm.
To co się dzieje w Polsce, przypomina pod pewnymi względami to co się stało na Ukrainie. Tyle, że tam stało się to gwałtownie. W kraju tym do 2014 roku obok siebie funkcjonowały nie tylko różne etnosy, ale i różne tradycje i pamięć historyczna. Na zachodzie czczono częściej tradycje ukraińskich nacjonalistów, a na wschodzie tradycje radzieckie. Ten względny pokój trwał przez lata. Na Zachodzie stawiano pomniki UPA, a na Wschodzie składano kwiaty pod pomnikami Armii Czerwonej. Problem zaczął się wtedy, gdy ten Zachód zapragnął Wschodowi narzucić siłą swoje własne tradycje depcząc to co było ludziom tam żyjącym bliskie. W Polsce też mamy rożne tradycje. Są ci, którzy ulegli propagandzie i czczą żołnierzy wyklętych oraz ci, którym bliskie są tradycje Ludowego Wojska Polskiego. U nas również ci pierwsi tym drugim narzucają swoje poglądy i pamięć siłą. W sposób bardziej wyrachowany i mniej gwałtowny. Nie ma tylko u nas takiego terytorialnego rozgraniczenia między jednymi i drugimi zwolennikami. To z jednej strony sprawia, że nie będzie u nas Donbasu, o czym decyduje też nasza monoetniczność, ale to sprawia również, że faszyzm u nas łatwiej zaimplementować. I może właśnie o to chodzi?
Antykomunizm to choroba nienawiści, będąca dolegliwością wielu krajów Europy Wschodniej. Choroba, która prowadzi nas prostą drogą do faszyzmu i rewizji powojennego ładu. Ta nienawistna postawa i idąca za nią polityka, obiektywnie musi wybielać faszyzm. Bo jeśli komunizm jest takim złem absolutnym, a to on zniszczył faszyzm, to może ten faszyzm nie był taki zły, skoro jako pierwszy temu komunizmowi się przeciwstawił? Ze strony władzy to narzędzie polityki, która pod pozorem walki z totalitaryzmem, niszczy Polskę i wprowadza swoją własną pełzającą od lat faszyzującą dyktaturę.
Obecnie w POLSCE NASTAŁA
3 miliony naszych rodaków pracuje na zachodzie następnie przysyłają pieniądze do swoich rodzin one wydają w marketach których jest tysiące w całym kraju ,kasa wraca do zachodnich KAPITALISTÓW ..wspaniałe zagranie......


Jedyny kraj na świecie co bez wojny zniszczył swoją gospodarkę budowana przez 45 lat ....
https://gazda110.blogspot.com/2018/05/polska-ludowa-zbudowaa-jedyny-kraj-na.html


WŁADZA W III RP -


Maria Drabik, Łukasz Marcin Jastrzębski i 53 innych użytkowników
11 komentarzy
58 udostępnień
Lubię to!
Komentarz
Udostępnij
11 komentarzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polska w stanie POLITYCZNEJ wojny z ROSJA od Smoleńska -Jeden mały zakompleksiony człowiek rządzi 38 milionowym narodem

  Ten pan wcielił się w marszałka stoi przed porterem marszałka J ózefa Piłsudskiego.... https://gazda110.blogspot.com/2023/06/kiedy-polacy-...